Kliknij tutaj --> 🦊 żółwie inwazyjne w polsce

W roku 994 w Akwitanii zmarło z tego powodu ok. 40 tys. ludzi, w roku 1951 u wielu mieszkańców francuskiej wsi Point Saint-Esprit wystąpiły halucynacje, a zmarło 7 osób. Krokodyle-Jaszczurki-Żółwie-Węże. krokodyle to np: - krokodyl różańcowy(nie żyje w polsce) jaszczurki to np: - jaszczurka zwinka(żyje w polsce)-padalec zwyczajny(żyje w polsce) żółwie to np: żółw błotny(żyje w polsce) węze to np: - eskulapa(żyje w polsce) - żmija zygzakowata(żyje w polsce) ZNACZENIE GADÓW W PRZYRODZIE: Jak widać w Norwegii nie można hodować takich gatunków jak: gekony płaczące, felsumy złociste, gekony Williamsa, legwany zielone, agamy błotne, żółwie mata-mata i wiele innych pospolicie występujących w Polsce gatunków. Ponadto osoby prywatne nie mogą posiadać więcej niż 5 osobników z powyższych gatunków. Zobacz najciekawsze publikacje na temat: żółwie w bydgoszczy Gazeta Pomorska; Tag; Żółwie W Bydgoszczy jakie są gatunki inwazyjne w Polsce; co zagraża lasom; las; Te drobne drapieżniki pojawiły się na terenie Polski mniej więcej w połowie XX w., a głównym źródłem inwazji była imigracja osobników wsie-dlonych poza obszarem Polski. Drugim źródłem inwazji tych gatunków były ucieczki z ferm zwierząt futerkowych, czy też coraz bardziej popularnych hodowli hobbystycznych. Site De Rencontre Gratuit Dans Le 90. Grupa herpetologów między lipcem a październikiem będzie odławiać żółwie z wrocławskiej Fosy Miejskiej. Gady, które są gatunkiem inwazyjnym, stanowią zagrożenie dla płazów, ryb, a nawet dla ramach działań, za zgodą Zarządu Zieleni Miejskiej we Wrocławiu, w Fosie Miejskiej umieszczone zostaną pułapki plażowiskowe, w które chwytane będą żółwie, głównie czerwonolice. Pułapki będą regularnie kontrolowane przez członków Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX, którzy w ubiegłych latach prowadzili monitoring żółwi w Fosy Miejskiej z 2018 rokuEdyta TurniakZagrożenie dla przyrodyJak tłumaczyła Aleksandra Kolanek, prezes Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX, żółwie te są zagrożeniem zarówno dla rodzimej przyrody, jak i dla człowieka. Zwłaszcza w miejscach, które wykorzystywane są przez ludzi do rekreacji. - Inwazyjne żółwie są nie tylko bardzo żarłoczne i trzebią populacje płazów, bezkręgowców czy ryb, ale także są źródłem licznych patogenów, zagrażających między innymi ptakom gniazdującym na ziemi – wyjaśniła. Jednym z takich patogenów jest pałeczka plażowiskowaBartłomiej Gorzkowski- Poza terenami miejskimi wypierają też rzadkiego i zagrożonego żółwia błotnego – jedyny naturalnie występujący polski gatunek. Wraz ze zmianami klimatu rośnie zagrożenie, że obce żółwie zaczną się w polskich warunkach rozmnażać. Udanego lęgu jeszcze nie udało nam się potwierdzić, ale takie próby już były podejmowane – zauważyła uwagę, że żółwie trafiają do środowiska w wyniku niewiedzy właścicieli. - Kupowane jako urocze żółwiki wielkości pięciozłotówki, szybko rosną i sprawiają coraz więcej problemów hodowlanych. Wówczas są "uwalniane" do środowiska naturalnego, co jest niezgodne z prawem, a w dodatku nie jest dobre ani dla przyrody, ani też dla samych żółwi. W trosce o ich dobro, po odłowieniu zostaną umieszczone w uprzednio przygotowanych dla nich miejscach – wyjaśniła. Jak zapewniła, żaden żółw nie zginie w wyniku realizacji projektu. - Trafią one do azylu, gdzie dożyją bezpiecznie reszty swoich dni, a nasza przyroda też będzie bezpieczniejsza – ozdobny na konarzeAleksandra KolanekBaza na przyszłośćTH NATRIX zaapelowało jednocześnie o zgłaszanie zaobserwowanych żółwi przez specjalny formularz: Nie trzeba przy tym znać się na gatunkach żółwi – jeżeli załączymy do formularza zdjęcie, żółwia zidentyfikują specjaliści z Fundacji w ten sposób baza w przyszłości ma przydać się organom ochrony przyrody w Polsce oraz władzom samorządowym. Projekt, koordynowany przez Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk w kilku lokalizacjach w Polsce, ma zakończyć się eksperckim opracowaniem wytycznych dla gmin, które w przyszłości będą zobowiązane do humanitarnego usuwania gatunków inwazyjnych ze środowiska czerwonolicyBartłomiej GorzkowskiAutor:ib/gpPAP/TVN24Źródło zdjęcia głównego: Bartłomiej Gorzkowski Media regularnie donoszą o nowych gatunkach pojawiających się na terenie Polski. Skąd się biorą i dlaczego nie powinny się znaleźć w naszym ekosystemie? Opowiada dr hab. Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN. Skąd się biorą gatunki inwazyjne w Polsce?dr hab. Wojciech Solarz: Termin gatunki inwazyjne może być trochę mylący, dlatego wolę się posługiwać terminem gatunki obce. To są gatunki, które na danym terenie znalazły się wyłącznie dlatego, że zadziałał człowiek, najczęściej przenosząc je fizycznie z miejsca, w którym występują naturalnie. To przeniesienie może być przypadkowe i mamy tu takie przypadki medialne jak pająki czy węże przewożone w bananach, ale przenosin jest dużo więcej. Ludzie też celowo sprowadzają rośliny i zwierzęta, później te zwierzęta uciekają albo są później porzucane. To jest całe spektrum, poczynając od wirusów, jak koronawirus np., poprzez wszystkie bezkręgowce, rośliny, skończywszy na rybach, gadach, płazach i ssakach, a wśród tej licznej grupy my wyróżniamy część gatunków, które są niebezpieczne lub szkodliwe dla przyrody, a nawet zdrowia i życia człowieka. Tę groźną grupę nazywamy gatunkami wygląda kwestia obcych gatunków z perspektywy prawnej?dr hab. Wojciech Solarz: Kilka tygodni temu weszła ustawa, która precyzuje terminologię. W spisie jest aktualnie prawie 2 tysiące gatunków obcych na terenie Polski, ale część nie jest jeszcze spisana, w praktyce jest ich ponad 2 tysiące. Duża część tych gatunków to są gatunki, które zostały stwierdzone np. tylko raz. W prawie wyróżniono 52 gatunki, które w Polsce uznawane są za najgroźniejsze, w stosunku do nich wprowadzono ograniczenia lub zakazy w sprowadzaniu, posiadaniu, handlu, rozmnażaniu, etc. W rozporządzeniu Unii Europejskiej także wyróżniono listę takich gatunków, która obowiązuje w całej złapany w Poznaniu – czy faktycznie był niebezpieczny?Uwaga na kłosy, to poważne niebezpieczeństwo dla czworonogów. Jak reagować?Porozmawiajmy o konkretnych gatunkach? Które gatunki inwazyjne możemy zaobserwować w kraju?dr hab. Wojciech Solarz: Jeśli chodzi o rośliny, to najbardziej popularnymi są — barszcz Sosnowskiego i barszcz Mantegazziego. To są azjatyckie rośliny, które zostały sprowadzone do Polski w nadziei, że będą stanowiły treściwą paszę dla bydła, ale okazało się, że to się nie sprawdza. Porzucone uprawy zaczęły się rozprzestrzeniać w niekontrolowany sposób i stanowią zagrożenie nie tylko dla przyrody. One porastają zwartymi łanami, więc rodzime rośliny nie mają szans, a co za tym idzie inne gatunki kręgowców i bezkręgowców, to wszystko jest ze sobą powiązane. Jak wiadomo, są one najbardziej niebezpieczne dla ludzi, zdarzają się bardzo poważne przypadki poparzeń, kilka lat temu był nawet przypadek śmiertelny, więc to jest bardzo niebezpieczna roślina. To jedyny taki przypadek?dr hab. Wojciech Solarz: Oczywiście nie, jeśli chodzi o jeszcze bardziej spektakularną inwazję w świecie roślin, to można obserwować na przykładzie nawłoci, zwłaszcza dwóch gatunków — kanadyjskiej i późnej. To są odmiany amerykańskie, to są kwiatki, które za chwilę zakwitną na żółto i pokryją w zasadzie każdą wolną przestrzeń ziemi, która nie jest zaorana i wykoszona. Jest to naprawdę dramatyczna skala ekspansji, to się wiąże ze zubożeniem składu gatunkowego naszych bezkręgowców, np. owady zapylające czy też nawet zanik miejsc gniazdowania ptaków, które mogą gniazdować na ziemi, bo ta roślina ma bardzo sztywne łodygi, ptaki nie są w stanie przebić się przez nie i uwić tam gniazda. Zdaję sobie sprawę, że to się może niektórym podobać, takie gigantyczne połacie żółtych kwiatów, ale tak naprawdę należy pamiętać, że to jest sztuczne i absolutnie nie powinno tak okazji opowiem ciekawą anegdotę, w filmie Pan Tadeusz są plenerowe, szerokie ujęcia, gdzie pokazane są ogromne pola nawłoci, z tym że jest to nieprawdziwy obraz, bo w czasie, gdy działa się ta opowieść, nawłoci w Polsce jeszcze nie było. Osobom, które nie specjalizują się w tej dziedzinie, to może wydawać się pozytywnym zjawiskiem, może być odbierane jako coś pięknego, nowego, ciekawego, więc to jest takie przewrotne myślenie, że coś jest dobre, a w rzeczywistości dla naszej przyrody jest to fatalne w skutkach. Betonoza po poznańsku. W tych miejscach można się ugotować. ... A co ze światem zwierząt? Czy tutaj również obserwujemy jakieś ekspansywne gatunki?dr hab. Wojciech Solarz: Tak, świetnym przykładem będzie tutaj szop pracz, trudno odmówić mu wdzięku, bo to bardzo inteligentne zwierzę, wzbudza dużo pozytywnych uczuć, ale one robią bardzo wiele złego dla środowiska. To są drapieżniki, które mogą mieć bardzo negatywny wpływ np. na ptaki, które gniazdują nie tylko na ziemi, ale też w koronach drzew, bo są świetnymi wspinaczami i do tego wyjadają jaja i pisklęta. Szop może być także niebezpieczny dla ludzi, bo jest nosicielem wścieklizny, a co gorsza groźnego pasożyta — nicienia. Zarażenie nim grozi bardzo poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi, łącznie z poważnym kalectwem, a nawet śmiercią. To jest larwa migrująca, która może wnikać także do rdzenia kręgowego czy do mózgu i czynić spustoszenie, czego dowiodły badania prowadzone w naszym instytucie. Nie chcę epatować strachem, ale takie przypadki mogą się zdarzyć i nie można lekceważyć tego szopy wzięły się w Polsce? Z ferm futrzarskich?dr hab. Wojciech Solarz: Z ferm w minimalnym stopniu, może kiedyś uciekały z ferm, ale to była mikroskala. Teraz i tak nie można ich hodować, bo są włączone do regulacji prawnej. One się wzięły przede wszystkim w zachodniej Polsce, również w okolicy Poznania i Wielkopolski, z obszaru Niemiec, gdzie te szopy w latach czterdziestych zostały przewiezione częściowo przez żołnierzy amerykańskich, szopy pochodzą też z Białorusi i ostatnich tygodniach słyszy się również o papugach, które uciekają lub są wypuszczane przez opiekunów. Czy to prawda, że są one w stanie przetrwać nawet zimę w Polsce?dr hab. Wojciech Solarz: Papugi, podobnie jak inne gatunki egzotycznych ptaków, to zazwyczaj uciekinierzy z hodowli. Najwięcej w Polsce widziana jest Aleksandretta Obrożna, to jest gatunek papugi, o zielonych piórach, który naturalnie występuje w Azji i Afryce, natomiast teraz jest popularnym gatunkiem hodowlanym i one, mimo że pochodzą z bardzo ciepłych regionów, to jako zwierzęta stałocieplne są w stanie sobie poradzić w tym klimacie, nawet zimą. Zwłaszcza że one najczęściej spotykane są przy karmnikach, gdzie są dokarmiane, więc doskonale sobie i koty wyprowadzają się ze schroniska przy BukowskiejZwierzęta też potrzebują transfuzji krwi. Honorowi dawcy na czterech łapachCo z gadami? Zaobserwowano jakieś niebezpieczne gatunki?dr hab. Wojciech Solarz: Jeśli chodzi o węże, to w Polsce obserwujemy sporadyczne przypadki, które np. uciekły z terrarium. To są zazwyczaj sensacje medialne, ale nie stanowią poważnego zagrożenia dla ekosystemów. Problemem okazują się jednak nie węże, a żółwie. Jest w Polsce kilka gatunków żółwi, które są porzucane, najwięcej obserwacji dotyczy żółwia ozdobnego, który ma trzy podgatunki — żółtolicy, żółtobrzuchy i czerwonolicy. One były sprowadzane do Europy masowo, w tej chwili to jest zabronione, ale wcześniej były kupowane ze względu na ich piękny wygląd i niską cenę. On w ciągu kilku lat znacznie się powiększa i wymaga intensywnej opieki, dużego terrarium i jest uciążliwy w czyszczeniu. Osoba, której się nudzi tak żółw, często wypuszcza zwierzę w pobliskim zbiorniku wodnym, najczęściej miejskim. Na szczęście nie zaobserwowaliśmy jeszcze, żeby się rozmnożyły, ale przez to, że są one długowieczne, mogą wyrządzić dużo szkód, bo są drapieżnikami — zjadają dorosłe płazy, ryby i ich oznacza, że żółwie są długowieczne? Ile mogą przeżyć w polskich warunkach?dr hab. Wojciech Solarz: Żółwie mogą żyć kilkadziesiąt lat, ale w polskich warunkach one żyją maksymalnie kilka lat, ale to wystarczy, żeby całkowicie pozbawiły dany zbiornik wodny płazów. Żółwie przenoszą też różne pasożyty i choroby. Poza tym one z góry skazane są na cierpienie, bo to nie są warunki dla nich odpowiednie. Ktoś, kto wypuszcza takiego żółwia, powinien zobaczyć go po kilku miesiącach i zobaczyć, na co go skazał. Restauracje wegańskie i wegetariańskie w Poznaniu. Gdzie dob... Co zrobić, gdy spotkamy gatunek obcy?dr hab. Wojciech Solarz: Pytanie jest niewinne, ale odpowiedź na nie jest bardzo skomplikowana. Obowiązują obecnie przepisy, które zobowiązują obserwatora do tego, żeby się na tych gatunkach znał, co nie jest takie proste. Gatunki, które podlegają tym przepisom, powinny być zgłoszone np. do burmistrza, który powinien uruchomić procedurę organów odpowiedzialnych za ochronę przyrody. Powinny wtedy być podjęte działania np. odłowu danego zwierzęcia, a jeśli to jest roślina to po prostu jej zniszczenia. W praktyce nie działa to jednak ZOO zaszczepieni: Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Od czerwca do października 2021 r. prowadzone będą odłowy żółwi ozdobnych (głównie czerwonolicych) z terenu Fosy Miejskiej we Wrocławiu. W ten sposób miasto odpowiada na zagrożenie, jakie inwazyjne gatunki rodzą dla rodzimej przyrody. Odłowy są częścią projektu „Opracowanie zasad kontroli i zwalczania inwazyjnych gatunków obcych wraz z przeprowadzeniem pilotażowych działań i edukacją społeczną”. Efektem ma być opracowanie wytycznych dla gmin w zakresie skutecznych sposobów humanitarnego usuwania gatunków obcych ze środowiska naturalnego. Projekt jest koordynowany przez Instytut Ochrony Przyrody PAN, a odłowy będą miały miejsce w kilku miejscach w Polsce. We Wrocławiu prowadzone są przez członków Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX. Skąd się wzięły obce żółwie w Polsce? Żółwie ozdobne Trachemys scripta pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przez lata były masowo hodowane na fermach i eksportowane do wielu krajów świata. Eksport liczył nawet kilka milionów osobników rocznie, z czego do Europy trafiało niemal 30 procent. W latach dziewięćdziesiątych do Polski sprowadzano nawet 100 tys. żółwi rocznie – najpierw były to żółwie czerwonolice, następnie inne podgatunki: żółwie żółtolice i żółtobrzuche. – Obecnie w stosunku do żółwia ozdobnego obowiązuje zakaz importu, handlu, wpuszczania do środowiska naturalnego. Hodowla jest możliwa jedynie za zgodą odpowiednich organów ochrony przyrody w Polsce – informuje Aleksandra Kolanek z Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX. We Wrocławiu pierwsze obce żółwie obserwowano już w połowie lat dziewięćdziesiątych – najpierw w Fosie Miejskiej, później także w innych zbiornikach, między innymi w parku Południowym, na Pilczycach czy w parku Szczytnickim. W latach 2008-2012 w Fosie Miejskiej stwierdzono kilkadziesiąt żółwi ozdobnych, a po modernizacji Fosy wciąż można je spotkać na jej brzegach i na wyspach w jej obrębie. W 2019 roku TH NATRIX prowadziło monitoring występowania żółwi w Fosie. Niedźwiedzia przysługa Zdecydowana większość żółwi ozdobnych trafiła do środowiska naturalnego z powodu nieodpowiedzialnych i nieposiadających dostatecznej wiedzy właścicieli czy sprzedawców w sklepach zoologicznych. – Młode żółwie wyglądają wyjątkowo sympatycznie, są wielkości monety pięciozłotowej, dlatego też często były kupowane jako zwierzątka domowe pod wpływem impulsu. Niestety gatunek ten osiąga znaczne rozmiary (do 30 cm), a jego hodowla jest dość uciążliwa. W źle pojmowanej chęci humanitarnego pozbycia się kłopotu żółwiom „zwracano wolność”, wpuszczając do pobliskiego zbiornika wodnego. Nie wszystkie żółwie przeżywały takie działanie, a te, którym udało się przetrwać zaczęły zagrażać innym, naturalnie występujących gatunkom oraz człowiekowi. Biorąc pod uwagę, że to zwierzęta długowieczne, ich wpływ na środowisko naturalne również jest długoterminowy – dodaje Aleksandra Kolanek. Na razie nie udało się potwierdzić udanych lęgów w polskich warunkach, jednakże takie próby są przez żółwie podejmowane. Jest to działanie niepożądane, ponieważ żółw ozdobny jest nie tylko gatunkiem obcym, ale i jednym ze 100 najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie. Zagrożenia ze strony gatunków inwazyjnych Wpływ inwazyjnych gatunków obcych na środowisko jest złożony – żółwie wpływają na przyrodę i człowieka na trzy główne sposoby: są źródłem wielu patogennych bakterii, grzybów czy wirusów, które mogą zostać przeniesione nie tylko na ryby, bezkręgowce wodne czy ptaki gniazdujące na ziemi, ale także na człowieka – zwłaszcza w miejscach, które wykorzystywane są przez ludzi do rekreacji. Jednym z takich patogenów jest pałeczka salmonelli; są żarłoczne i wszystkożerne, dlatego bardzo intensywnie eksploatują i doprowadzają do zaniku populacji chronionych gatunków, zwłaszcza płazów; stanowią konkurencję dla rzadkiego i zagrożonego wyginięciem rodzimego gatunku: żółwia błotnego. Żółwie ozdobne nie mają naturalnego wroga, dlatego też naukowcy zajmujący się ochroną przyrody z niepokojem obserwują przemiany klimatyczne, które coraz mocniej sprzyjają udanemu rozrodowi tych żółwi. Gatunki inwazyjne we Wrocławiu We Wrocławiu poza żółwiem ozdobnym występuje ponad 20 innych inwazyjnych gatunków, zarówno roślin, jak i zwierząt. Inwazyjne rośliny (takie jak barszcz Sosnowskiego czy nawłoć kanadyjska) charakteryzują się wysoką odpornością na próby wyplenienia, bardzo ekspansywną naturą i szybkim tempem zasiedlania kolejnych obszarów. Nie dość, że wypierają one naturalne zbiorowiska roślinne, to mogą zagrażać ludziom – oparzenia od barszczu są bolesne i niebezpieczne dla zdrowia. Natomiast inne inwazyjne gatunki zwierząt zasiedlające Wrocław to jenot, norka amerykańska, rak pręgowany czy biedronka azjatycka. Podobnie jak żółw ozdobny wpływają negatywnie na lokalną przyrodę, pustosząc populacje rodzimych gatunków. Co można zrobić Obecnie procedowane są zmiany prawne, które mają za zadanie ograniczyć lub wyeliminować problem gatunków inwazyjnych. W tym celu właśnie prowadzone będą odłowy w Fosie – podczas działań testowane będą dwa sposoby odłowu żółwi: za pomocą podbieraków oraz za pomocą tzw. pułapek plażowiskowych. – Odłowione żółwie zostaną przewiezione do jednego ze specjalnych azyli, gdzie bezpiecznie spędzą resztę swojego życia. Żaden żółw nie zginie w wyniku działań – podkreśla Kolanek. Wyniki odłowów wraz z oceną efektywności metod zostaną włączone do koordynowanego przez IOP PAN na zlecenie GDOŚ opracowania. Opracowanie to zawierać będzie eksperckie wskazówki dla gmin, które w przyszłości (w związku z projektowaną ustawą o gatunkach inwazyjnych) będą zobowiązane do humanitarnego usuwania ze środowiska naturalnego inwazyjnych gatunków obcych. (TH NATRIX) Inwazyjne gatunki zwierząt najczęściej trafiają do środowiska wypuszczane przez ludzi. Trzeba z nimi walczyć, nim się rozprzestrzenią – dlatego ważne jest stworzenie azylów, w których takie zwierzęta mogłyby żyć, nie powodując szkód – mówią eksperci w rozmowie z PAP. Do tej pory w Polsce zidentyfikowanych zostało niemal dwa tysiące gatunków obcego pochodzenia – czyli gatunków roślin i zwierząt, które nie znalazły się na terenie naszego kraju w sposób naturalny, ale w wyniku działalności człowieka. Większość z nich nie jest w żaden sposób szkodliwa – nie oddziałuje negatywnie na przyrodę, gospodarkę czy na zdrowie człowieka. Bez części z nich wręcz nie wyobrażamy sobie dzisiaj życia: rośliny takie, jak ziemniaki, czy zwierzęta takie, jak kury czy świnie, to w większości miejsc na świecie gatunki obce. „Jest jednak niewielka grupa gatunków, w przypadku której oddziaływania takie są bardzo silne: właśnie te gatunki zwierząt i roślin nazywamy inwazyjnymi gatunkami obcymi” – tłumaczy w rozmowie z PAP dr Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Obce gatunki mogą przedostawać się na nowe terytoria przeróżnymi drogami: według danych zbieranych przez Komisję Europejską istnieje ok. 40 takich sposobów. Gatunki mogą przenieść się na nowe tereny po zlikwidowaniu naturalnej bariery geograficznej (np. wybudowaniu kanału), wydostawać z hodowli czy uprawy w warunkach kontrolowanych – bądź też być przywożone do nowego kraju wraz z importowanymi towarami. „Nie ma już na szczęście takich pomysłów, jak to było jeszcze w XIX i na początku XX wieku: sprowadzanie obcych gatunków zwierząt i celowe wsiedlanie ich do środowiska, żeby na przykład było ładnie albo żeby zwiększyć liczbę gatunków” – opowiada dr Solarz. Jak tłumaczy badacz, egzotyczne gatunki zwierząt najczęściej trafiają dzisiaj do środowiska wypuszczane przez dotychczasowych właścicieli. „Wiele z potencjalnie inwazyjnych gatunków – których być może jeszcze nie ma w środowisku naturalnym w Polsce, ale znajdują się na unijnej liście gatunków zakazanych – zostaje przywiezionych do kraju w celu ich hodowli. Następnie uciekają swoim właścicielom albo właśnie są przez nich wypuszczane” – mówi. Przykładem takiego rozpowszechnionego w Polsce gatunku są choćby pochodzące z Ameryki żółwie czerwonolice. Po wypuszczeniu do środowiska naturalnego stają się one konkurencją dla naszego rodzimego żółwia błotnego: walczą z nimi o pokarm i miejsca odpoczynku, a ponadto mogą przenosić na żółwie błotne pasożyty i choroby. Dr Solarz przekonuje jednak, że wbrew pozorom, to nie najbardziej rozpowszechnione gatunki inwazyjnych zwierząt i roślin powinny znajdować się w centrum naszego zainteresowania. „Przez to, że są one tak szeroko rozpowszechnione, nie jesteśmy niestety w stanie wiele na nie poradzić. W przypadku takich szeroko rozpowszechnionych gatunków inwazyjnych możemy już tylko próbować ograniczać ich występowanie i negatywny wpływ w określonych miejscach – np. na terenach przyrodniczo cennych, takich jak parki narodowe czy obszary Natura 2000. Natomiast w skali całej Polski jest to niewykonalne – zarówno z powodów technicznych, jak i ekonomicznych” – dodaje ekspert. „Tak naprawdę powinniśmy więc swoje działania koncentrować na gatunkach, które są jeszcze rzadkie i na tyle mało rozpowszechnione, że istnieje szansa na takie nimi zarządzania, żeby przyniosło to efekt w skali całego kraju” – stwierdza. Kluczowe jest więc utrzymanie pod kontrolą liczebności obecnych już w Polsce gatunków egzotycznych. Jednym z najbardziej podstawowych sposobów prowadzenia tej kontroli jest właśnie zapobieganie wypuszczaniu tych zwierząt na wolność. Andrzej Kepel z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra” zwraca jednak uwagę, że w Polsce praktycznie nie ma możliwości odpowiedzialnego pozbycia się żywych okazów gatunków egzotycznych. „Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby stworzenie azyli, które byłyby w stanie przyjmować te zwierzęta” – stwierdza. Zauważa on, że choć z ekonomicznego punktu widzenia najskuteczniejsze wydaje się usypianie zwierząt – jednak przyjęcie takiej strategii najpewniej przyniosłoby skutek odwrotny od zamierzonego. „Żaden właściciel zwierzęcia, nawet jeśli obecnie niezbyt się nim interesuje i ma dość jego trzymania, nie odda go na śmierć. Świadomość, że zostałyby poddane eutanazji, de facto skutkowałaby tym, że takie zwierzęta nie trafiałyby do punktów, które mogłyby je przyjąć, tylko byłyby wypuszczane na wolność” – tłumaczy. „Jeżeli chcemy, żeby ludzie, którzy już nie chcą lub nie mogą przetrzymywać takich zwierząt, oddali je – musimy stworzyć miejsca, w których zapewni się im dobre warunki życia, aż do naturalnej śmierci” – mówi Kepel. Dodaje przy tym, że choć przygotowywane były programy, które miały zaradzić problemowi wypuszczania do środowiska zwierząt egzotycznych, to ich realizacja za każdym razem napotyka barierę finansową. „Organizacje pozarządowe by to mogły zrobić – ale one też musiałyby mieć zagwarantowane środki” – podkreśla. PAP – Nauka w Polsce, Katarzyna Florencka kflo/ zan/ Źródło: Żółw czerwonolicy A. Kepel. PTOP "Salamandra".Chomiki, szczurki, rybki i żółwie podrzucane są w poznańskiej Palmiarni. Okazuje się, że inwencja znudzonych właścicieli zwierząt idzie dalej - są one wypuszczane wolno do jezior i lasów. Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody "Salamandra", które siedzibę ma w Poznaniu, prowadzi spis miejsc, gdzie występują obce gatunki, bo zagrażają one naszym niebezpieczny jest jeden z gatunków żółwia ozdobnego. Czerwonolicy jest poszukiwany, bo zagraża rodzimemu żółwiowi błotnemu, który jest zagrożony wyginięciem i podlega Konkuruje z nim o pokarm i miejsca wypoczynku, może też przenosić choroby, na które nasze gady nie są odporne- uściśla dr Andrzej Kepel, prezes "Salamandry". - Poza tym może polować na bezkręgowce, ryby, płazy, a nawet pustoszyć gniazda nadwodnych Poznaniu poszukiwane żółwie są np. w Rusałce i praktycznie w każdym z jezior i większych stawów. Można je też spotkać w okolicach Piły, Krotoszyna, Konina i powiecie poznańskim. Do Polski sprowadzono w latach 90. setki tysięcy żółwi czerwonolicych, a ostatnio także wiele wodnych żółwi z innych inwazyjnych gatunków. Są długowieczne i nudzą się właścicielom, dlatego trafiają do rzek, jezior i innych zbiorników wodnych. Były propozycje stworzenia azylów, gdzie można by oddać zwierzę. Nie było jednak dokładnych danych o skali problemu. - Monitoring potwierdził, że takie azyle są potrzebne - przyznaje Andrzej za taki azyl uważają Palmiarnię i ogrodu zoologiczne. - Jakby ktoś pytał czy przyjmujemy żółwie, to musimy odpowiedzieć, że nie. Oczywiście tych zwierząt, które się nam podrzuca nie zabijamy, ale jest to dla nas kłopot - przyznaje Marek Krzyżaniak, zastępca dyrektora stronie internetowej towarzystwa można zgłaszać występujące wolno obce gatunki. Członkowie towarzystwa i kół naukowych weryfikują je. Jeśli nikt przed nami nie zgłosił danego miejsca, to otrzymamy w nagrodę np. kubek ŻÓŁW CZERWONOLICY!Żółw czerwonolicy nie jest jedynym niebezpiecznym dla polskiej przyrody gatunkiem. Poważnym problem są szopy pracze. Jak są małe, to wyglądają jak szczeniaki. Gdy dorastają, są o wiele większe i potrafią wszędzie wejść, wszystko otworzyć i zniszczyć - wtedy są eksmitowane. A szopy doskonale pływają i wspinają się. Nasze ptaki nie potrafią się bronić przed tak wszechstronnym drapieżnikiem. Obce gatunki inwazyjne nie tylko stanowią zagrożenie przyrodnicze, ale i powodują ogromne straty ekonomiczne. Komisja Europejska szacuje, że w ostatnich 20 latach sięgają one średnio ok. 12 miliardów euro rocznie i dotyczą różnych gałęzi szkodnikiem, który może spowodować prawdziwy kataklizm jest np. amerykańska wiewiórka szara. Wykańcza europejskie wiewiórki rude, bo przenosi choroby, które zabijają tylko jej kuzynów. Poza tym sieje spustoszenie w lasach, bo zabija drzewa obgryzając korę wokół pnia u podstawy ich koron. Na szczęście nie ma jej jeszcze wolno żyjącej w Polsce, ale wystarczy, że jedna para ucieknie z hodowli, żeby zapoczątkować całą populację. Tak się stało we Włoszech i Wielkiej Brytanii, gdzie straty są olbrzymie.

żółwie inwazyjne w polsce